Dawno Dawno.....temu czyli baśń o niemulistym Karpiu,
Pan
Karp to taka ryba której większość nie lubi, ale wszyscy przygotowują ją na
święta. Wiele osób zadaje sobie pytanie, jak ta ,,oścista i mulista'' ryba
stała się jedną z 12 potraw, i jak to jest że niektórzy go uwielbiają? Odpowiedz
jest prosta i smutna , to nie ryba jest kiepska tylko czasy. W tych
bowiem większość dostawców zapewnia nam rybę zestresowaną, żyjącą w
zatłoczonych sztucznych zbiornikach, karmioną ciężkimi paszami i
odłowioną gdy tylko uda się jej osiągnąć wymagany rozmiar. A skąd biorą się amatorzy tej ryby? Cóż kto kupuje z głową ten wygrywa..
....Dawno dawno temu, bo to już 800 lat,
za 7 górami i rzekami ( patrząc od Warszawy)
W przepięknej dolinie Baryczy,
żyli sobie Cysterscy mnisi.
Postne dni w roku, częste u nich były.
Więc by zaspokoić swój głód na ryby,
poczęli wykorzystywać nurt rzeki, tam leniwy.
Stawy usypali, skąpane w bogactwie przyrody,
z którego słyną Milickie wody.
Przed odłowieniem ryby przenoszone do wartkiej krystalicznej wody,
by aromat mułu był jeszcze mniejszy, a mięso miało słodycz.
Mnisi raczyli je wyhodowanym przez siebie zbożem.
Karpie pływały tam dorodne i tłuściutkie, i co 3 lata lądowały pod nożem.
fot: Stawy Milickie SA |
fot: Stawy Milickie SA |
fot: Stawy Milickie SA |
fot: Stawy Milickie SA |
A najpiękniejsze w tej baśni to iż stawy te, ze swą tradycją i naturalnym trybem chowu, do dziś są dumą Dolnego Śląska, a jeszcze piękniejsze to iż karpia takiego można kupić w Warszawie !
Ja w bajki nie wierzę wiec sama sprawdziłam, i na moją Wigilie bractwową przygotowałam Milickiego karpia kupionego na Warszawskich Targach Śniadaniowych.
A tak dokładnie to spontanicznie wygranego, dzięki chillibite.pl.
A było tak.
Rano zapakowałam siateczkę orzechów i popędziłam po moją nagrodę.
Talerz ustawiłam na szczycie stołu, bo tam ktoś się deklarował że Karpia lubi, wiec miałam nadzieje że choć jednej osobie podpasuje. Zdziwienie moje było wielkie gdy półmisek zaczął wędrować po stole i każdy chętnie nakładał sobie po kawałeczku.
Kto z południa, ten pierwszy rzucił się z widelcem znając jego walory i sławę w regionie ,, tak stamtąd zawsze bierzemy !'' ,,W tym roku właśnie tego wybraliśmy podobno bardzo dobry''.
Niedowiarków przekonałam historią tej ryby i słychać było ,, To teraz historyczny moment zjem Karpia.. ależ zarąbisty ! po raz pierwszy smakuje mi Karp'' ,, To nie jest taki jak zawsze wiór śmierdzący mułem w galarecie, jest pyszny i te grzybki'' ,, -To to dla ciebie a to dla mnie - No jak to dla ciebie ryba, a dla mnie grzyba o niee! ''
Miałam uśmiech od ucha do ucha, i choć zabrakło nam ostrego noża by podzielić rybę w dzwonka cały, szkielet został sprytnie oskubany.
----------------------------------------------------------------------------------------
Przepis był taki że ryba była wypatroszona i oczyszczona, skrzela wycięte. Posypałam ją pieprzem i natarłam w środku solą. W garnczku zalałam i zagotowałam 2 garści leśnych suszonych grzybów. Gdy zmiękły włożyłam je do środka ryby, obłożyłam ćwiartkami cytryny i 4 łyżkami klarowanego masła.
Czas pieczenia zależy od wielkości i grubości ryby, moje pierwsze pieczenie było w 200C przez 20 minut.
W tym czasie z połowy grzybowego bulionu zrobiłam sos, dodając 200 ml śmietanki 30%, łyżkę gorgonzoli tymianek rozmaryn sól i pieprz, całość zagęściłam 3 łyżkami mąki tortowej.
Rybkę wyjęłam, pieczoną cytrynę przeniosłam do środka ryby i wszystko podlałam bulionem i dodałam kilka gałązek świeżego rozmarynu, wierzch pokryłam mącznym sosem. Jeszcze chwile zapiekałam w 150 C by sos się zapiekł około 10 minut. Zamiast oczka włożyłam marynowana cebulkę, trochę świeżej mięty i całość do torby i szybko na wigilię. Tam jeszcze raz podgrzany w piekarniku, by jeść go na gorąco.
Jeszcze raz dziękuje Chilibite.pl za możliwość skosztowania dobrego niemulistego Karpia. Już wiem jaki Karp będzie królował na moim wigilijnym stole :) Jeśli też macie ochotę można go zamówić telefonicznie na następny Targ Śnidaniowy
Jak już wspominałam na naszej chorągiwanej wigilii, ja uwielbiam karpia... i żałuję, że tak trudno dostać go przez cały rok. Jeszcze gorzej, że na Targ Śniadaniowy nie będę miała okazji się wybrać po jakąś dobrą sztukę, bo jeszcze się kuruję, w tę sobotę w Progresji gra Vesania, a Metalowa Wigilia zaczyna się już po 14-tej. Potem Norwegia, no i klops.
OdpowiedzUsuńTakże z utęsknieniem za tą rybką i po degustacji Twojej pyszności postanowiłam wybrać się na pobliski targ i zadowolić się karpiem ze stoiska rybnego... Bardzo się zdziwiłam, gdy po powrocie do domu moja ryba nagle ożyła i musiałam ją brutalnie potraktować wałkiem... :P
Dzisiaj na obiad więc karp. Mam nadzieję, że chociaż w połowie będzie tak dobry, jak Twój ;))
Świetna ta opowieść :) Ja akurat bardzo lubię karpia, ale to fakt, że zależy od sztuki i tego jak była chowana. Jak się wie, że gdzieś są dobre, to warto się tego miejsca trzymać, a wtedy amatorów karpi w domu momentalnie przybywa :)
OdpowiedzUsuń